Bawmy się...

Nauka języka kiedyś i dziś. Bawmy się...

Bawmy się

Współczesne dzieci zaczynają naukę języka bardzo wcześnie. Dzieci ambitnych rodziców, wierzących w skuteczność hasła "Nauka języka przez zabawę" - już od przedszkola (choć bywają i tacy, którym żłobek z elementami językowej edukacji ma stworzyć ogromną szansę na dwujęzyczność potomka).

Kontynuacja nauki języka następuje w szkole podstawowej, gimnazjum i kończy się w szkole średniej. Ile to przeciętnie godzin? Policzmy. Uwzględniając wyłącznie 2 godziny w tygodniu przez wszystkie lata edukacji (a bywa ich z reguły dwa razy więcej, gdyż w grę wchodzą często korepetycje, dodatkowe lekcje oferowane przez szkoły), jest to około 750 godzin w ciągu całej edukacji. A jaki efekt? Szczęśliwi ci, którzy językową edukację kończą sukcesem - płynnym porozumiewaniem się w języku obcym...

Aż trudno uwierzyć, że kiedyś 4 lata nauki języka obcego w liceum, w wymiarze 2 godzin tygodniowo wystarczały, aby dostać się na germanistykę, anglistykę czy inne kierunki filologiczne. To tylko około 250 godzin. Ale jakich? Nikt się z nami nie bawił. Nikt nie wymyślał scenariuszy zajęć, które miały nas zainteresować. Nikt nie tańczył na rzęsach przed klasą z pełnym lęku spojrzeniem w oczach "czy przypadkiem nie jesteście znudzeni"? Słówka trzeba było wykuć, zdania przetłumaczyć, odmian nauczyć się na pamięć i wyrecytować na kolejnych zajęciach, na pytania do tekstu odpowiedzieć pisemnie i ustnie. Za to właśnie dziękuję moim nauczycielom.

Dzisiejszy "taniec na rzęsach" i poddawanie się podstawowemu oczekiwaniu, że dziecko na lekcjach języka ma się przede wszystkim dobrze bawić, wręcz nie zauważać, że bierze udział w procesie uczenia się, odbija się niestety ogromną czkawką. Jakoś trudno zrozumieć rodzicom, że trzy lata intensywnej NAUKI mniej bolą (choćby finansowo i czasowo) i przynoszą lepsze efekty niż 10 lat "zabawy z językiem", po której na studiach rozpoczynamy lektorat z języka "dla początkujących".

Bardzo lubię się bawić ze swoimi uczniami na lekcjach. Ale hołduję jednej zasadzie: bawmy się, gdy już coś umiemy. Powtarzajmy materiał przez zabawę. Niech zabawa będzie nagrodą za wytrwałość, systematyczność, sumienność. Rachunek jest prosty: 750 godzin dzisiaj do 250 godzin kiedyś. I te 250 tutaj, akurat moim zdaniem, wygrywa.